Na Meet Bloggers (dla gapioszków, którzy jeszcze nie wiedzą co to – klikamy tutaj i czytamy!) otrzymałam flakon perfum. W zwykłym białym kartoniku. Z napisem Arashe Alhena. I już od pierwszego powąchania wiedziałam, że może być to niezły romans!
Mandarynka, sól, kaszmir – mieszanka wyjątkowa w Arashe
Producentem marki Arashe jest Maybe Cosmetic. Szczerze – nigdy wcześniej nie miałam kontaktu ani z tą marką ani z firmą, ale wiecie że lubię nowości więc chętnie zapoznałam się z zapachem.
Arashe to perfumy w pięknym, ciężkim, szklanym flakonie z ozdobną, złotą zatyczką.
Mandarynka, jaśmin, imbir królują w nucie głowy. Sól i wanilia – w nucie serca. A drzewo sandałowe oraz kaszmir są nutami bazy.
Ta dość niespotykana aromatyczno – owocowa kompozycja wydawała mi się na początku zbyt ciężka.
Perfumy Alhena Są słodkie ale mają w sobie coś drapieżnego i lekkiego. Spodziewałam się że mogą okazać się mdłe, ale moje niedoczekanie!
Zapach jest bardzo trwały (szczególnie na ubraniach) i uwalnia się z każdym ruchem. Spodobało mi się to, jak zmienia i rozwija się zapach podczas dnia. Na początku jest bardzo mocny i nasycony aby następnie trochę zwolnić i przejść w łagodniejszy. Najważniejsze jest to, że po całym dniu pracy nadal pachniałam naprawdę ładnie i kobieco. Bo taki właśnie jest ten zapach: mega kobiecy i uwodzicielski. Gdy mam go na sobie, czuję się pewniej.
Większość z Was wie, że bardzo długo byłam wierna jednemu zapachowi. Ale człowiek (a w szczególności kobieta) to istota ciekawska i postanowiłam trochę powęszyć 😉 Cieszę się, że mogłam poznać perfumy Arashe i wprowadzić trochę więcej nowego zapachu do swojego życia. A jakie są Wasze ulubione perfumy? O, albo napiszcie mi proszę o zapachowych potworkach 😉