Moc natury jest niesamowita i warto z niej korzystać. Od dłuższego czasu z dużą przyjemnością testuję kosmetyki naturalne. Raz ja i moja skóra wychodzimy na tym lepiej, raz gorzej 😉 Dziś przedstawiam Wam Neoplant – markę mało znaną ale wartą uwagi!
Duet dbający o włosy
Ostatnimi czasy dość dużo eksperymentuję z włosami. Ściąganie koloru, rozjaśnianie, farbowanie, podbijanie koloru… No, łatwo te moje kudły ze mną nie mają – przyznaję. Ale staram się im to wynagrodzić najlepszymi, najbardziej treściwymi kosmetykami. Szampon zamknięty jest w 200 ml białej buteleczce. Zamknięcie typu „press” jest ok, bo łatwo się je obsługuje jednym palcem ale z drugiej strony, zamieniłabym je na pompkę. Bo łatwiej się dawkuje preparat 😉 Jest dość rzadki i mętny. Zapach? Bardzo specyficzny. Dla nosów przyzwyczajonych do ładnie pachnących szamponów może być mało przyjemny. Najlepiej pasującym określeniem jego zapachu jest „apteczny”. Niestety z szamponem Neoplant nie poszalałam, bo szczególnie polecany jest w przypadku wypadania włosów a także łupieżu i łuszczącej się skóry głowy. Ale nic straconego, producent twierdzi, że szampon działa oczyszczająco „z mocą wodospadu”, więc postanowiłam wykorzystać go do zmywania olejów i bogatych masek z włosów. Spisał się znakomicie!
Lotion do włosów jest nieodłącznym kompanem szamponu. Buteleczka z atomizerem pozwala sprawnie rozprowadzić płyn na umytej skórze głowy. Wystarczy kilkuminutowy masaż (właśnie się zastanawiam, czy znam kogoś, kto nie lubi masażu głowy…), spłukanie płynu i ponowne umycie włosów. Trochę zachodu jest, ale warto. Po takiej czynności skalp jest świetnie odświeżony a włosy podbite u nasady. Pewnie padnie pytanie o zapach. Otóż jest lepiej! Znacznie lepiej – wyczuwam tu nutę mięty.
Do twarzy mi z naturą
Płyn do twarzy (w identycznej buteleczce co lotion, no jak ja tego nie lubię! Znając siebie i swoje niezwykłe umiejętności – musiałam oznaczyć buteleczki aby nie użyć lotionu do pielęgnacji twarzy a płynu – do skalpu) skradł moje serce od pierwszego zastosowania. Dla mnie jest uniwersalny: używam go jako micela, jako preparat tonizujący i jako mgiełkę odświeżającą podczas upałów. Pachnie genialnie! Lekko, lawendowo, cytrusowo, ziołowo i po prostu – świeżo!
Po zapachowych perypetiach z szamponem, obawiałam się o to, co dotrze do moich nozdrzy, gdy otworzę tubkę kremu. I w sumie niepotrzebnie. Bo krem Neoplant nie ma zapachu! Dla mnie – ogromny plus! Kosmetyk rozprowadza się na skórze bez problemów, tak samo się wchłania. Ale mam wrażenie, że pozostawia taki satynowy film. Nie przeszkadza mi to. Fajny, lekki krem na lato. Warto wspomnieć, że krem nadaje się pod makijaż. Jeśli borykacie się ze skórą problematyczną lub suchą – ten krem będzie dla Was odpowiedni. Moją skórę nawilżył poprawnie. Zastanawiam się czy nie podrzucić go mężowi – sprawdzę jak radzi sobie z podrażnieniami po goleniu.
Neoplant – nie znajdziecie tego w sklepie
Dostępność tych kosmetyków jest dość mocno ograniczona. Stacjonarnie nie spotkałam się z nimi nigdzie. Znajdziecie je w e-sklepie Eshopcenter. Jeśli chcielibyście bliżej poznać składy, sprawdzić ceny i kupić preparaty to po każdy z nich zapraszam tutaj: szampon, lotion, płyn i krem.
A jak tam Wasz stosunek do kosmetyków naturalnych? Sięgacie po nie sporadycznie czy na stałe już zagościły w Waszych kosmetyczkach?
Żyjemy w ciągłym pędzie, wszędzie się spieszymy, zapominamy o niektórych istotnych rzeczach. Zanieczyszczenie środowiska, wszechobecny częściej smog, ciągłystres i stres oksydacyjny też nam i naszej skórze nie pomagają. Dla tego warto sięgnąć po preparaty stworzone przez naukowców. Warto sięgnąć po Shecell?
Rzadko robię recenzje zbiorcze, w zasadzie to moja pierwsza. Ale przecież można odejść od reguły, prawda?Chciałam Wam pokazać moje ulubione kosmetyki polskiej marki BasicLab. Zapraszam!
Yasumi to nie tylko wyjątkowe miejsca na kosmetycznej mapie Polski dla rozpieszczania ciała i zmysłów. To także kompleksowa pielęgnacja w domowym zaciszu. Bo nie zapominajmy – „yasumi” znaczy relaks i takie właśnie powinny być nasze wieczory: relaksujące 🙂
Starzenie się skóry (o matko i córko, jak to fatalnie brzmi!) jest procesem nieuniknionym, nieodwracalnym i ogólnie bardzo niefajnym. Dlatego Ava wyczarowała dla Was linię Mi-Mic, która ma zaopiekować się skórą i spowolnić nieuniknione.